Każdemu z nas, zdarza się myśleć o tym, czego nie robimy.
Czujemy się winni, że nie robimy więcej. Martwimy się, że
nie jesteśmy tak produktywni jak moglibyśmy. Obwiniamy się o prokrastynację.
Czujemy się winni, że nie ćwiczymy więcej, nie jemy
odpowiednio, nie czytamy ile trzeba, nie mamy lepszych ciał.
Martwimy się, że powinniśmy robić coś lepszego, coś naprawdę
wspaniałego, że powinniśmy robić te rzeczy, które wspaniali ludzi oglądani w
telewizji lub Internecie robią.
Martwimy się o to, co będziemy robić później, dokąd
zmierzamy.
Martwimy się o cele, których nie osiągamy, albo których
moglibyśmy nie osiągnąć. Czujemy się winni, że tyle razy nam się nie udało z
tymi celami albo z nawykami.
Martwimy się o to, co robią inni ludzie, ci obecni w tzw.
mediach społecznych, ci, których zdjęcia na instagramie czy facebooku wyglądają
dużo piękniej niż nasze życie.
Czujemy się winni, że nie pracujemy nad osiąganiem
doskonałości. Że nie jesteśmy doskonali właśnie teraz.
I to jest w zasadzie zupełnie naturalne, że tak się czujemy.
Każdy z nas to czasami czuje. Ja sam czułem to już kilkanaście razy tego
poranka.
Ale jest też inna droga.
Błędne przekonanie na
temat tego, czego nie robisz
Można sobie wyobrazić, że gdzieś w równoległym wszechświecie
istnieje taka wersja nas, która wiedzie idealne życie. Jest idealnie
produktywna (zero prokrastynacji!), nie rozprasza się, osiąga wszystkie cele. W
tym samy czasie dużo podróżuje, ma niesamowite przygody, dzieli życie z
cudownymi przyjaciółmi i wspaniałym partnerem. Uczy się różnego rodzaju
umiejętności, czyta, zapamiętuje fakty na różne, ciekawe tematy. No i ma
doskonałe ciało, oczywiście.
To alternatywne ja niestety nie istnieje. I nigdy istnieć
nie będzie.
Wszystko co mamy, to to nasze zwyczajne ja. Na nie właśnie
jesteśmy skazani.
Może warto więc, wykorzystać to co mamy, najlepiej jak
można. Popatrz na siebie taką jaka jesteś i powiedz: „Halo, jesteś ok.! W
niektórych obszarach jesteś niesamowita i piękna. W innych masz pewne skazy.
Tacy właśnie są ludzie. Tak czy inaczej, jesteś wystarczająco dobra. A, przy
okazji, kocham cię, wiesz!”
Nie ma idealnej wersji ciebie, ani twojego życia. Nie ma
żadnej idealnej rzeczy, którą miałabyś teraz robić. Nie ma idealnego zdania,
która miałabyś dzisiaj wypowiedzieć.
Jest dokładnie to, co jest w tym momencie… łącznie z twoim
niezadowoleniem związanym z tym momentem, z tobą samą (i z innymi ludźmi). To niezadowolenie
jest częścią tej chwili.
Możemy więc być niezadowoleni z chwili, w której żyjemy, ale możemy też
praktykować zadowolenie.
Zadowolenie i docenienie tej chwili
To jest właśnie ta inna droga. To prosta (choć nie łatwa)
praktyka:
1.
Zatrzymaj się, zauważ co takie zmartwiło cię w
temacie nie-robienia. Zanotuj uczucie niezadowolenia z siebie i tego momentu.
2.
Zaakceptuj to uczucie niezadowolenia jako część
ciebie, pozwól sobie je odczuwać. Doświadcz odczuć w swoim ciele związanych z
tym uczuciem.
3.
Przenieś swoją uwagę na chwilę obecną: co teraz
robisz? Bądź w pełni obecna, zauważaj wszystkie odczucia w ciele i wszystko to
co w danej chwili robisz.
4.
Zobacz, że ten moment, ta chwila zupełnie
wystarcza. Nie musi być inna, nie musi być lepsza. Jest wspaniała, na swój sposób.
I taka sama jesteś ty.
To jest praktyka. I nie jest to coś, w czym kiedykolwiek
będziesz doskonała. Będziesz to sobie przypominać i zapominać, przypominać i
zapominać… I to jest właśnie frajda.
Ten wpis jest takim samym przypomnieniem dla mnie, jak dla
każdego, komu może się przydać.
Niech ta chwila, i każda następna, będzie pełnią wystarczalności
dla ciebie.
Leo Babauta