wtorek, 8 lipca 2025

Brainspotting: Kiedy oczy wiedzą więcej niż słowa

 Wyobraź sobie, że twój mózg ma takie sekretne drzwiczki do trudnych wspomnień. I że można je otworzyć... patrząc w konkretny punkt. Brzmi jak magia? A jednak! Brainspotting to taka stosunkowo nowa metoda terapeutyczna (z 2003 roku, więc jak na psychoterapię to prawie wczoraj), która wykorzystuje coś mega prostego — kierunek naszego wzroku.

O co w ogóle chodzi?

David Grand, twórca metody, odkrył coś fascynującego: to gdzie patrzymy, ma związek z tym, jak się czujemy. I nie chodzi tu o patrzenie na kwiaty czy zachód słońca (choć to przyjemne), ale o bardzo precyzyjne punkty w naszym polu widzenia, które są jakby "portami USB" do konkretnych wspomnień i emocji.

Wiem, brzmi dziwnie. Też tak myślałam. Ale pomyśl — ile razy złapałaś się na tym, że patrzysz w jeden punkt i odpływasz myślami? No właśnie. Okazuje się, że to nie przypadek, tylko takie twoje małe brainspoty.

Jak wygląda taka sesja? (spoiler: to nie hipnoza!)

Ok, więc przychodzisz do gabinetu. Pierwsze spotkanie to często zwykła rozmowa — terapeuta musi cię poznać, zrozumieć, z czym przychodzisz. Żadnej magii, żadnego machania wahadełkiem. Ale dużo pytań, często też o to jak przebiegała ciąża z tobą i twój poród, w jakich rodzinach wychowali się rodzice i dziadkowie, jakie anegdoty na twój temat z czasów dzieciństwa krążą w rodzinie. 

Kiedy już czujesz się bezpiecznie (a to mega ważne!), zaczyna się praca. 

Krok 1: Znajdowanie tematu Terapeuta prosi, żebyś pomyślał o tym, co ustaliliście, że będzie tematem tej pracy. Nie musisz już opowiadać całej historii! Terapeuta powtórzy najważniejsze momenty, a ty, Wystarczy, że przywołasz związane z tym uczucie i odczucia w ciele. Może poczujesz ucisk w klatce, może napięcie w brzuchu – bo ciało wie swoje.

Krok 2: Polowanie na "brainspot" I tu zaczyna się najciekawsze. Terapeuta bierze magiczną różdżczkę... nie żartuję, to po prostu wskaźnik (może być nawet zwykły długopis) i powoli nim porusza przed twoimi oczami. Śledzisz go wzrokiem i w pewnym momencie — BUM! - czujesz, że coś się dzieje. Emocje się nasilają, ciało reaguje.

Wiesz, co jest w tym najpiękniejsze? Twoje ciało może dawać sygnały, których nawet nie jesteś świadoma — drgnie powieka, zmieni się oddech, napną się mięśnie. Dobry terapeuta to wszystko wyłapuje.

Krok 3: Patrzenie i... czekanie Kiedy już znajdziemy ten magiczny punkt, trzymasz na nim wzrok. I czekasz. Obserwujesz, co się dzieje. Mogą pojawić się wspomnienia, emocje, dziwne myśli, doznania w ciele. Wszystko jest ok! Nie musisz nic z tym robić, tylko obserwować.

I wiesz co? Możesz mówić o tym, co czujesz, ale wcale nie musisz. Niektórzy milczą przez całą sesję i też jest w prządku. To twój proces, twoje tempo. Ja jestem z tobą i dla ciebie. I nie raz zdarzyło mi się przemilczeć razem z pacjentem 45 minut. 

Dlaczego terapeuta jest taki cichy?

Może ci się wydawać, że terapeuta nic nie robi — siedzi, patrzy, czasem coś mruknie. Ale uwierz mi, to pozory! To trochę jak z łabędziem — na powierzchni spokój, a pod wodą nogi zasuwają jak podłączone do motorka. 

Dobry terapeuta brainspottingowy to taki ninja empatii. Obserwuje każdy twój oddech, każde drgnięcie, każdą zmianę w twarzy. Jest "dostrojony" do ciebie jak radiooodbiornik do stacji. I wie, kiedy zwolnić (bo za dużo się dzieje), a kiedy przyspieszyć (bo proces się zatrzymał).

Można to porównać do tańca typu west coast swing — terapeuta podąża za tobą, ale jednocześnie delikatnie prowadzi. Jesteśmy w totalnej improwizacji, bo żadne z nas nie wie, dokąd ten proces nas poprowadzi. Ale mamy w sobie na to akceptację i ciekawość. A moja spokojna obecność jest twoją kotwicą bezpieczeństwa. Bo wiesz, że cokolwiek się wydarzy, nie jesteś sama, jestem z tobą w całym tym procesie i odczuwam razem z tobą. 

Co się dzieje w mózgu? (wersja dla humanistów)

Czas na odrobinę trochę neurobiologii, ale obiecuję — będzie prosto. Kiedy przeżywamy traumę, nasz mózg może się jakby "zaciąć". Wspomnienia zostają zamrożone w takich głębokich strukturach mózgu, gdzie normalnie słowami nie dojdziesz.

To jak z komputerem, który się zawiesił podczas zapisywania pliku. Plik jest, ale nie możesz go otworzyć. Brainspotting pomaga "odmrozić" ten plik i go normalnie zapisać.

A wiesz, co jest najfajniejsze? To wszystko dzieje się naturalnie. Twój mózg wie, jak się leczyć — potrzebuje tylko odpowiednich warunków. I właśnie to daje mu Brainspotting.

Po sesji — o tym nikt nie mówi!

Ważna sprawa — po sesji możesz być wykończony. Serio. Jakbyś przebiegł maraton. Twój mózg wykonał kawał ciężkiej roboty! Niektórzy są bardziej emocjonalni, inni śpią jak zabici.

Ten proces może trwać jeszcze 2-3 dni po sesji. Mogą ci się śnić dziwne sny, mogą wypływać różne wspomnienia, możesz zachowywać się jak w czasach, kiedy trauma miała miejsce. To normalne! Twój mózg porządkuje pliki. Ciekawostka: przerabiałam na swojej terapii traumy z czasów, kiedy byłam nastolatką. Któregoś weekendu włączyłam amerykański film dla nastolatków i tak, podjadając pizzą, popijając colą i osładzając się ptasim mleczkiem, spędziłam piątek, sobotę i niedzielę oglądając durnowate filmy dla nastolatków. Piękny regres... i jaki niezdrowy! 

Pamiętaj, żeby po sesji zadbać o siebie. Napij się wody, idź na spacer, zrób mindfulness, połóż się wcześniej spać. Daj sobie czas.

Dysocjacja i ataki paniki — inna perspektywa

Tu muszę napisać coś ważnego. W Brainspottingu nie traktuje się dysocjacji czy ataków paniki jak wrogów do pokonania. Wręcz przeciwnie! To są mądre mechanizmy obronne twojego organizmu.

Atak paniki? To twoje ciało krzyczy: "Uwaga! Niebezpieczeństwo!" - nawet jeśli realnie go nie ma. Dysocjacja? To sposób mózgu na powiedzenie: "Ok, to za dużo, wyłączam się na chwilę".

I wiesz, co jest piękne? Zamiast z nimi walczyć, Brainspotting pozwala je uszanować. Bo one też są częścią ciebie i twojej historii. Nikt z nas nie jest zepsuty. I w Barinspottingu bardzo mocno się to czuje. 

Dla kogo to jest?

Szczerze? Dla każdego, kto czuje, że utknął. Że coś go blokuje. Że ma w sobie coś, czego nie potrafi wypowiedzieć słowami.

Szczególnie pomocne przy:

  • Traumie (tej dużej i tej "małej")
  • Lęku, który nie wiadomo skąd się bierze
  • Depresji
  • Problemach psychosomatycznych (kiedy ciało choruje od emocji)
  • Uzależnieniach

Ale też przy zwykłym poczuciu, że coś jest nie tak i nie wiesz co.

Czy to cud-metoda?

Nie. Żadna terapia nie jest cudowna. Brainspotting to narzędzie — bardzo skuteczne, ale wciąż tylko narzędzie. Potrzeba twojej gotowości, zaufania do terapeuty i czasu.

Niektórym pomaga od razu, inni potrzebują kilku sesji. Średnio to jakieś 6 spotkań — znacznie mniej niż klasyczna terapia, która może trwać latami.

Ale są też osoby, które nie wyniosą niczego z sesji brainspottingowych. Dlatego integruję podejście ACTowe, EMDRowe i Brainsppottingowe. Bo nie ma jednej, dobrej terapii dla wszystkich. Każdy człowiek jest inny i każdy potrzebuje bardzo indywidualnego podejścia. 

Na koniec

Wiesz, co mnie najbardziej fascynuje w Brainspottingu? To, że pokazuje, jak mądry jest nasz organizm. Że ciało pamięta i wie, jak się leczyć. Potrzebuje tylko odpowiednich warunków i bezpiecznej przestrzeni.

I może właśnie dlatego ta metoda działa tak mocno i głęboko — bo nie walczy z nami, tylko współpracuje. Nie każe nam być innymi, tylko pomaga być bardziej sobą.

Jeśli czujesz, że to coś dla ciebie — spróbuj. Najgorsze co się może stać? Popatrzysz godzinę w jeden punkt. A najlepsze? Może w końcu znajdziesz klucz do tego, co cię blokuje.

Bo czasem odpowiedzi są dosłownie przed naszymi oczami. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie patrzeć.

czwartek, 26 czerwca 2025

🌿 INTENSYWNY PROCES TERAPEUTYCZNY W NARNII 🌿

Już od 6 lipca (czyli moich 54 urodzin!) zapraszam na wyjątkowy pobyt terapeutyczny, gdzie wiejski, magiczny klimat i bliskość natury tworzą idealne warunki do pracy nad sobą.

Możesz przyjechać na tydzień, albo na weekend. Będziemy pracować "jeden na jeden". Przez większość roku towarzyszyć nam będą występny ptasiej filharmonii, szum drzew, rechot żab, bzyczenie pszczół i szelest owadów i jaszczurek w trawie. W takich okolicznościach przyrody nawet najtrudniejsze sprawy stają się stają się odrobinę lżejsze i łatwiej zyskać zdrową perspektywę. 

Co Cię czeka: ✨ Terapia ACT — nauczysz się żyć w zgodzie ze swoimi wartościami i zarządzać niefunkcjonalnymi myślami i trudnymi emocjami. 🌱 Hortiterapia — odkryjesz uzdrawiającą moc kontaktu z ziemią i roślinami 🧘‍♀️ Praktyki mindfulness — doświadczysz głębokiego zanurzenia w chwili obecnej 🌳 Immersję w naturze — las, łąka i ogród staną się przestrzenią dla Twojej zmiany. 🐕 🐈 Dogo i felinoterapia – kontakt ze zwierzętami przynosi ukojenie i wyciszenie. Obserwowanie bawiących się psów przywodzi uśmiech na twarz, a ocierający się o łydkę kot wprowadza w stan prawdziwego błogostanu. 🐎 Możliwość hipoterapii za dodatkową opłatą. 🥙 Codziennie przygotowywane jedzenie wegetariańskie. ☀️ Czas wolny, w którym robisz, co tylko chcesz… czyli, na przykład: podglądasz ptaki, gapisz się w niebo, śpisz, chodzisz po polach i łąkach, zbierasz grzyby, obserwujesz panów pod lokalnym sklepem, siedzisz na przyzbie, czytasz książki, piszesz swój dziennik, rysujesz, czeszesz wełnę, wyrywasz chwasty, malujesz kamienie, rąbiesz drewno i tak dalej… 

Dlaczego warto? W codziennym pędzie często gubimy kontakt ze swoją głęboką jaźnią. Ten pobyt to szansa na zatrzymanie się, wsłuchanie w swoje potrzeby i rozpoczęcie procesu uzdrawiania w bezpiecznej, wspierającej przestrzeni. Intensywność pracy terapeutycznej sprawia, że procesy uzdrawiające toczą się szybciej i docierają do głębszych przestrzeni psychiki. 

Ważne: 🏡 Warunki życia są celowo skromne – to część procesu terapeutycznego. 🍳 Wspólnie gotujemy, sprzątamy i dbamy o przestrzeń. 💫 Każda codzienna czynność staje się okazją do praktykowania uważności. Jeśli masz problem z owadami, zapachem obornika, nie lubisz się spocić, czy pobrudzić – ta oferta nie jest dla Ciebie. 

Zamiast luksusowego retreatu dostajesz jedyne w swoim rodzaju doświadczenie. Nauczysz się jak praktykować uważność w każdej minucie każdego dnia — podczas krojenia warzyw, zamiatania podłogi czy mycia naczyń. Odkryjesz, że bycie tu i teraz nie wymaga specjalnych warunków, tylko otwartego serca i umysłu. Znajdziesz radość w docenianiu małych rzeczy. Oswoisz się z chwaleniem i podziwianiem siebie. Nauczysz się identyfikować niefunkcjonalne mechanizmy obronne i podejmować decyzje zgodne z Twoimi wartościami tu i teraz. 

Twój przewodnik: 👩‍🏫 Joanna Wrześniowska jest psychologiem klinicznym, terapeutą ACT, EMDR i Brainspotting. Specjalizuje się w pracy z osobami cierpiącymi na depresję, lęki, znajdującymi się w sytuacjach kryzysowych i po przeżyciu traumy. Uczy swoich pacjentów, jak akceptować to, czego nie mogą zmienić, skąd czerpać siłę, by zmieniać to, co zmienić mogą i jak rozróżnić jedno od drugiego. A wszystko w duchu głębokiego samo-współczucia. Więcej na stronie wrzesniowska.pl.

Dla kogo: 💆‍♀️ Pobyt terapeutyczny przeznaczony jest dla osób gotowych na głęboką pracę terapeutyczną jeden na jeden z psychologiem — terapeutą. Proces realizuje indywidualnie ustalone cele terapeutyczne. Nie ma gwarancji, że wszystkie cele uda się zrealizować podczas jednego pobytu, ale z pewnością każdy dostanie narzędzia wspierające w ich realizacji po powrocie do codziennego życia, oraz możliwość konsultacji online (dodatkowo płatne). 

Forma:    📅

pobyt tygodniowy: niedziela, godz. 19.00 - piątek, godz. 17.00, koszt 4750 zł

pobyt weekendowy: piątek, godz. 18.00 - niedziela, godz. 17.00, koszt 2000 zł 

Gdzie: 🏠 Radzików-Oczki, obszar Natura 2000 na pograniczu Mazowsza i Podlasia, jednoosobowy pokój we wspólnym domu ze współdzieloną łazienką (możliwość prysznica na zewnątrz).

📞 Zapisy : Wypełnij formularz i wskaż interesujący Cię termin. W odpowiedzi dostaniesz możliwość wyboru daty konsultacji kwalifikującej do pobytu. 

Link do formularza z zapisami: https://forms.gle/gzfkNCEDctPSV4Qq6

Program:
- średnio 4h terapii ACT dziennie, 
- minimum 2h hortiterapii dziennie,
- co najmniej 1h treningu mindfulnes, ilość praktyki zależy od Ciebie
- spacery, 
- obserwacja ptaków, 
- budowanie relacji z psami (wspólna nauka sztuczek), 
- arteterapia,
- terapia zajęciowa. 





środa, 18 czerwca 2025

Cierpienia psychologicznego nie można zamykać w prostej diagnozie objawowej

Pamiętam jak na studiach wkuwałam kody jednostek chorobowych, rozkminiałam różnice między DSM, a ICD, a później z niecierpliwością oczekiwałam na nowe wydania katalogów chorób. To było fascynujące. Akademicko fascynujące. Kiedy zaczęłam pracować z ludźmi, zobaczyłam, że cały ten model diagnostyczny kupy się nie trzyma. Wystarczyło kilkoro pacjentów, żebym dołączyła do psychologów pracujących w nurcie adiagnostycznym. Chociaż ludzie często chcą, żeby nazwać to, co się z nimi dzieje, sklasyfikować. Podejrzewam, że daje to jakąś ulgę. Pomaga też pewnie rodzinom. Ale w terapii nie działa. Bo kontekst, bo pora roku, bo konstelacja rodzinna, bo traumy transgeneracyjne, bo ta faza cyklu, bo praca i tak dalej. 

Zawsze mówię: mogę nazwać ten zespół objawów zgodnie z kryteriami ICD, ale to niczego nie zmieni. Bo cierpienie jest cierpieniem, bez względu na kod choroby. A mi chodzi tylko i wyłącznie o zaopiekowanie tego cierpienia. Wiele razy też spotykałam się z tak źle postawionymi diagnozami, że nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Dlatego cieszę się, że Steven Hayes, jeden ze współtwórców mojej ukochanej terapii ACT, którą praktykuję od 2012 roku, coraz głośniej mówi o konieczności wyjścia z modelu medycznego w leczeniu zdrowia psychicznego. Teraz jeszcze czekam, żeby autorytety równie głośno zaczęły podkreślać nierozerwalność ciała, umysłu i duszy, nawet jeśli nie do końca jeszcze daje się ja badać (ale teorię o 21 gramach bardzo lubię). 

Poniżej tłumaczenie tekstu Stevena. Zapraszam do lektury. 

"Świat zdrowia psychicznego przechodzi cichą rewolucję — taką, która wstrząsa fundamentami naszego rozumienia czym jest psychiczne cierpienie i tego, co oznacza pełne i znaczące życie. Era diagnozy syndromowej, opartej na kategoriach chorób utajonych, powoli zanika, a na jej miejsce pojawia się coś o wiele bardziej osobistego, unikalnego i ludzkiego.

Przez ponad sto lat leczenie zdrowia psychicznego opierało się w dużej mierze na modelu medycznym. Dzieliliśmy ludzkie cierpienie na syndromy i wyobrażaliśmy je sobie jako jednostki chorób utajonych — „depresję”, „zaburzenia lękowe”, „schizofrenię” — które rzekomo istniały pod powierzchnią i dawały początek obserwowalnym objawom. Nazywaliśmy to „diagnozą”, ale tak naprawdę mieliśmy na myśli klasyfikację. Kategorie te jednak nie odzwierciedlają tak naprawdę rzeczywistej złożoności istoty ludzkiej.

Badania wprost pokazują, że tradycyjny system diagnostyczny nie spełnił swoich obietnic. Nie pomógł nam przewidzieć wyników leczenia konkretnych osób, dopasować do nich interwencji ani wyjaśnić podstawowych przyczyn cierpienia. Nawet twórcy DSM przyznają się do tych niedociągnięć. Potrzebujemy nowego podejścia — takiego, które skupia się mniej na nazywaniu problemów, a bardziej na zmienianiu życia.

To nowe podejście już istnieje i ma swoje korzenie w badaniu procesów zmian.

Zamiast pytać: „Jakie zaburzenie ma ta osoba?” uczymy się pytać: „Jakie procesy psychologiczne tu zachodzą — i jak możemy pomóc zmienić je w bardziej adaptacyjnym kierunku?”

Ta zmiana jest ogromna. Otwiera drzwi do zupełnie nowego paradygmatu naukowego — takiego, który uznaje płynną, dynamiczną naturę ludzkiego doświadczenia. W jego centrum leży idea, że ​​to, co ma największe znaczenie w zdrowiu psychicznym, to nie kategoria, do której pasuje dana osoba, ale to, jak funkcjonuje ona w danej chwili, w czasie (ja dodam jeszcze: w kontekście).

Właśnie w tym miejscu terapie oparte na procesach, takie jak terapia akceptacji i zaangażowania (ACT), są metodami pierwszego wyboru. Zamiast leczyć „zaburzenia”, ACT koncentruje się na procesach elastyczności psychologicznej, które wspierają lepsze samopoczucie w obliczu wszelkich, możliwych wyzwań. A nauka jest jednoznaczna: procesy te są równie istotne dla depresji lub lęku, jak i dla przewlekłego bólu, zażywania substancji psychoaktywnych, rodzicielstwa, wydajności czy odporności. W rzeczywistości mniej niż jedna czwarta z pierwszych 1000 badań ACT skupiała się na tradycyjnych zespołach DSM; reszta sięgała do szerszych dziedzin zdrowia behawioralnego, wydajności i dobrego samopoczucia społecznego.

Zmiana tego paradygmatu nie jest tylko techniczna — jest filozoficzna. Umieszcza jednostkę z powrotem w centrum równania zdrowia psychicznego. Wymaga, abyśmy rozumieli każdą konkretną osobę — lub parę, lub rodzinę — jako unikalny i ewoluujący wzorzec reakcji w kontekście ich własnego życia.

Jednym słowem, jest idiograficzna.

Aby naprawdę zrozumieć i pomóc ludziom, musimy zaakceptować niejednoznaczną naturę ludzkiego zachowania. To elegancki sposób powiedzenia, że ​​nie możemy zakładać, że różnice między ludźmi mówią nam, jak poszczególni ludzie zmieniają się w czasie.

Nawet w fizyce takie założenie — że zmienność międzyjednostkowa (np. w przypadku cząsteczek wody) modeluje zmiany wewnątrzjednostkowe — jest często fałszywe. A w psychologii? Jeśli nie masz do czynienia ze zbiorem zamrożonych klonów, zamień „często” na „zawsze”.

Dlatego moi koledzy i ja opowiadamy się za nowym podejściem, które nazywamy analizą idionomiczną — nauką o ogólnych prawach, które wyłaniają się ze szczegółów. Zamiast uśredniać między ludźmi i udawać, że uczymy się o jednostkach, możemy teraz badać zmienność wewnątrzosobową i sieć dynamicznych procesów, które sprawiają, że ścieżka każdej osoby do dobrego samopoczucia jest jedyna w swoim rodzaju. Nadal poszukuje się ogólnych praw — ale tylko wtedy, gdy pomagają nam lepiej zrozumieć konkretne osoby.

Kiedy przestaniemy udawać, że ludzkie życie można sprowadzić do średnich grupowych i statycznych kategorii, uzyskamy dostęp do prawdziwych mechanizmów zmian.

Kiedy skupiamy się na procesach zmian, coś innego staje się jasne: te same procesy psychologiczne, które zmniejszają cierpienie, sprzyjają również rozwojowi.

Dlatego obserwujemy drastyczną ekspansję dziedziny zdrowia psychicznego na obszary takie jak odżywianie, sen, ćwiczenia, relacje, a nawet sprawiedliwość społeczna. Nie staramy się już tylko pomagać ludziom przetrwać — pomagamy im rozkwitnąć.

W świecie ACT śledzimy tę ekspansję od lat. Interwencje zwiększające elastyczność psychologiczną nie tylko zmniejszają objawy; wzmacniają również znaczenie, witalność i więzi. Pomagają ludziom prowadzić firmę lub przebiec maraton. Pomagają zmniejszyć niepotrzebny niepokój lub uprzedzenia wobec innych. To nie przypadek. To odzwierciedlenie tego, czego ludzie potrzebują, aby dobrze żyć.

I nie ogranicza się to do licencjonowanych psychoterapeutów. Trenerzy, nauczyciele, liderzy społeczności — a nawet aplikacje cyfrowe — mogą pomóc wesprzeć procesy, które podnoszą jakość życia.

Oczywiście nie wszyscy są zachwyceni tą transformacją. Nasz obecny system opieki — i jego związek z zwrotem kosztów, licencjami i autorytetem instytucjonalnym — są ściśle powiązane z modelem choroby. Firmy ubezpieczeniowe zwracają koszty na podstawie kodów diagnostycznych. Programy szkoleniowe koncentrują się na leczeniu zespołów chorobowych. Branże warte biliony dolarów opierają się na założeniu, że zaburzenia psychiczne są chorobami utajonymi i należy je leczyć w ten sposób.

Przejście na podejście procesowe, idiograficzne kwestionuje to wszystko. Wymaga to przemyślenia sposobu świadczenia opieki, tego, kto ją świadczy i co uznaje się za dowód.

Ale potrzeba jest pilna. Zmiany społeczne, ekonomiczne i technologiczne zachodzą obecnie w tempie wykładniczym. Liniowe systemy opieki po prostu nie nadążają.

Potrzebujemy elastycznych, skalowalnych i głęboko ludzkich systemów opieki psychicznej. Oznacza to mądre korzystanie z technologii — nie w celu zastąpienia ludzkich kontaktów, ale ich wzmocnienia. Oznacza to przeszkolenie szerszego grona pomocników i wyposażenie jednostek w narzędzia do kierowania ich własnym rozwojem. Oznacza to przełamanie sztucznych barier między zdrowiem psychicznym, zdrowiem fizycznym i dobrostanem społecznym.

Ta rewolucja w zdrowiu psychicznym nie dzieje się w izolacji. Jest częścią szerszej transformacji sposobu, w jaki żyjemy i pracujemy.

W miarę jak sztuczna inteligencja i automatyzacja zmieniają gospodarkę, tradycyjne zawody są na nowo definiowane — lub całkowicie zanikają. Szybko zbliżamy się do świata, w którym „praca” może już nie być centralną zasadą organizacyjną dorosłego życia. W tym świecie znaczenie, cel, połączenie i wkład będą miały większe znaczenie niż kiedykolwiek.

Jeśli nie przygotujemy się na tę przyszłość, budując teraz odporność psychiczną, spójność społeczną i osobiste wzmocnienie, ryzykujemy, że zostaniemy przez nią porwani.

Ale jeśli się przygotujemy — jeśli przyjmiemy podejście do zdrowia psychicznego oparte na procesach, skoncentrowane na osobie — możemy pomóc zbudować świat, w którym rozkwit nie jest przywilejem nielicznych, ale prawem wszystkich.

Świat zdrowia psychicznego zmienia się, ponieważ musi się zmienić. Stary model jest zepsuty. Nowy model — zakorzeniony w procesach zmian, spersonalizowanej nauce i ludzkim rozkwicie — już nabiera kształtu.

To nie jest tylko zmiana akademicka czy zawodowa. To zmiana moralna. Jesteśmy wzywani do tego, by działać lepiej przez tych, którym służymy — do wyjścia poza kategorie i kody, i do spotkania ludzi tam, gdzie są, takimi, jacy są.

To nie będzie łatwe. Systemy opierają się zmianom. Ale pęd rośnie.

A przyszłość — jeśli zdecydujemy się ją kształtować — wygląda jaśniej niż kiedykolwiek."


Hayes, S. C. & King, G. (2024). Acceptance and Commitment Therapy: What the history of ACT and the first 1,000 randomized controlled trials reveal. Journal of Contextual Behavioral Science, 33, 100809. Doi: 10.1016/j.jcbs.2024.100809

Sahdra, B. K., Ciarrochi, J., Klimczak, K., Krafft, J., Hayes, S. C., & Levin, M. (2024). Testing the applicability of idionomic statistics in longitudinal studies: The example of ‘doing what matters.’  Journal of Contextual Behavioral Science, 32, 100728. Doi: 10.1016/j.jcbs.2024.100728




piątek, 6 grudnia 2024

Nagrania

 Wszystkie nagrania, które wykorzystuję w pracy terapeutycznej można znaleźć na soundcloudzie, a wkrótce również na innych platformach. 


Przygotowuję także nowe nagrania:


- trening samowspółczucia

- medytacje rozwijające kontakt z tu i teraz

- medytacje wspierające kontakt z ja obserwującym

i inne. 


Będę na bieżąco informować, gdy pojawiają się w sieci. 


Miłego praktykowania! 

czwartek, 31 października 2024

Warsztaty Dobrego Odpoczynku już 23 listopada!

 Daj swojej głowie dzień odpoczynku. 

To tylko jeden dzień, a poczujesz się jak po tygodniowym urlopie. 

LINK DO ZAPISÓW

Praktyka świadomej obecności radykalnie spowolni nieustający potok myśli w Twojej głowie. 

Ćwiczenia uważności oduczą Twój organizm poszukiwania dopaminowych zastrzyków. 

Kontakt ze zwierzętami da Ci oksytocynowe poczucie ciepła wokół serca. 

Podziwianie koni andaluzyjskich można porównać do podziwiania dzieł sztuki, a to rozwija empatię i pozwala głębiej zajrzeć w siebie. 

Spacery po Nadbużańskim Parku Krajobrazowym podniosą poziom endorfin. 

Degustacje zdrowych potraw i pieczenie ulubionego jedzonka przy ognisku w otoczeniu ludzi, z którymi spędziłaś świetny dzień, przypomni doświadczenie wspólnoty, które ewolucyjnie kojarzy się z głębokim poczuciem bezpieczeństwa. 

Jeden dzień z działaniami ukierunkowanymi na Twój odpoczynek da Ci dokładnie tyle, co tydzień zwykłego urlopu. 

Wrócisz do domu odprężona, zadowolona, pełna sił i energii, choć być może trochę zakręcona czystością leśnego powietrza. Z przyjemnością zajmiesz się przygotowaniami do Świąt, albo nie-Świąt. Bez stresu, z uśmiechem i radością. 

Już teraz zarezerwuj swoje miejsce, bo dla Twojego komfortu nie ma ich za dużo! 

Zapraszamy 23 listopada 2023. Zaczynamy o 9.30. Skończymy późnym popołudniem. 

Jazda konna za dodatkową opłatą. 

Pamiętaj o ciepłych ubraniach! Spędzisz cały dzień na ultra świeżym powietrzu!


Ranczo Sielanka znajduje się ok. 40km od Siedlec. Zalecamy transport własny. Jest możliwość odbioru 4 osób z dworca PKP Siedlce. 

Cena: 350zł

(wystawiam faktury)

Organizatorzy: Joanna Wrześniowska Psycholog i Ranczo Sielanka Drażniew

LINK DO ZAPISÓW

ten filmik zrobiłam 29 października, gdy wracałam z Sielanki do domu









LINK DO ZAPISÓW

środa, 28 sierpnia 2024

Ograniczone możliwości komunikacji

 W związku z wyjazdem poza Unię Europejską nie będę do 2 października 2024 odbierać telefonu i sms. Jeśli ktoś potrzebuje się ze mną skontaktować proszę korzystać z whats appa lub maila.


Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!





poniedziałek, 8 lipca 2024

Przyjemność vs satysfakcja

Przyjemność wg Wielkiego słownika języka polskiego to:  "uczucie pełnego zaspokojenia potrzeb i oczekiwań lub doświadczenia czegoś miłego". 

Co się dzieje, gdy ktoś w pełni zaspokoi swoje potrzeby i oczekiwania? Zatrzymuje się. A co się dzieje, gdy doświadcza się czegoś miłego? Chce się więcej. 

Nie twierdzę, że dążenie do odczuwania przyjemności jest złe. Jest zupełnie naturalne, a odczuwanie przyjemności jest... mega przyjemne. Kwestią jest niezgoda na nieprzyjemność, czy niewygodę. Kwestią jest odroczenie w czasie. Ma być miło, ma być fajnie tu, teraz, natychmiast. Nieustannie dążąc do przyjemności człowiek przestaje się rozwijać, bo rozwój jest tylko dyskomforcie. 

Ślepo dążąc do przyjemności ludzie zamieniają się w narkomanów, którzy karmią swoje uzależnienia serialami, shortsami, tiktokiem, insta, fb, cukrem, jedzeniem, alkoholem i innymi substancjami psychoaktywnymi, pornosami, coraz rzadziej seksem, nadmiarowym wysiłkiem fizycznym itd. Czy są w stanie je wykarmić? Nie... ponieważ są to odczucia krótkoterminowe. Nasycenie mija bardzo szybko. I znowu wraca się do zachowań, które na chwilę dają poczucie przyjemności. Czy to nie wygląda jak pułapka? 

Andrew Huberman w rozmowie z Davidem Gogginsem powiedział, że kiedy z własnej woli robimy rzeczy, których nie chcemy robić rozwija się część mózgu odpowiedzialna za silną wolę. Czyli jeśli nie lubię się pocić, ale pójdę na bieżnię i się spocę, urośnie mi kawałek mózgu, dzięki któremu łatwiej będzie mi wcześniej wstać, żeby... albo pójść na bieżnię, albo pouczyć się hebrajskiego, którego chcę się uczyć i daje mi to nie tylko chwilową przyjemność, ale, co ważniejsze, długoterminową satysfakcję. 

I tu dochodzimy do bardzo ważnego miejsca. Czym jest satysfakcja? Wg WSJP to: "stan psychiczny, jakiego doznaje osoba, która osiągnęła coś, na czym jej zależało". 

Słowo klucz to: "osiągnąć". Osiągnąć, czyli włożyć wysiłek w coś. Trudniej jest nie zjeść czekolady, niż ją zjeść, zrobić 10 pompek niż kliknąć w link do Netflixa. Trudniej jest nauczyć się czegoś niż skrolować, bo nauka wymaga powtórzeń, czyli... wysiłku. I żeby nie było! Nie mam nic przeciwko czekoladzie, Netflixowi, czy Tiktokowi. Kwestią jest równowaga! 

Zastanów się ile masz w życiu przyjemności, a ile satysfakcji. Pomyśl, które przyjemności są wrzucają cię do zaklętego kręgu uzależnień. I jakie możesz podjąć działania, żeby zyskać choć trochę satysfakcji. Co ciekawe, po jakimś czasie okazuje się, że to nie efekt jest tym, co daje poczucie spełnienia, ale droga... 

Jakiś czas temu, ze względów zdrowotnych zmieniłam swój tryb spania. To nie jest trudne, choć dla mnie, kochającej noc, definitywnie niechciane. Ale zdrowie jest ważne, szczególnie kiedy ma się dzieci na utrzymaniu więc jestem w łóżku o 21.00 i wstaję o 4.00. Myślałam, że będę rano ćwiczyć, ale w lecie rano nie zawsze mam ciepłą wodę (bo jak ćwiczyć, to się spocić). Uczę się więc rano rosyjskiego i hebrajskiego, czytam książki i raz w tygodniu piszę posty na bloga. Ćwiczę w ciągu dnia, w czasie przerwy w pracy. Taki rytm dobowy owocuje nie tylko lepszym samopoczuciem, ale też robieniem tego, co w tu i teraz nie jest łatwe, ale długoterminowo daje mi ogrom satysfakcji - to jest nauka. Jestem też dumna z siebie, że z dnia na dzień przestawiłam spanie. 

I tu dochodzimy do kolejnej bardzo ważnej kwestii, czyli motywacji. Tak naprawdę nie lubię słowa "motywacja", wolę mówić o powodach, dla których jesteśmy gotowi robić rzeczy trudne, uciążliwe, nudne, ale długoterminowo dające satysfakcję. To są wartości. Wartości są bardzo tricky. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że takie poranne wstawanie, zalecone przez lekarza oznacza wartość "zdrowie". Ale w moim przypadku to wartość pośrednia, wcale nie najważniejsza jeśli chodzi o spanie, jedzenie i ćwiczenia. Wartością, która daje mi napęd w tych obszarach jest macierzyństwo. Ze względu na moje dzieci nie mogę być chora, chcę być sprawna, żeby być dla nich jak najdłużej i żeby nigdy nie musiały się mną zajmować. Bo dzieci to przyszłość, nie przeszłość i nigdy nie będę od nich wymagać jakiejkolwiek opieki nade mną. Nauka też motywowana jest nadrzędną wartością "macierzyństwo". Choć tutaj dochodzi jeszcze jedna, nieśmiała wartość czyli "mózg". Ta moja maszyna między uszami jest dla mnie bardzo ważna. To ona zarabia na życie moje i moich dzieci, to dzięki niej lubię siebie bo lubię swoje poczucie humoru i lubię wiedzę, która w niej się koduje. Dlatego dbam o mózg nie tylko od strony czysto fizycznej (sen, ruch, odpowiednie jedzenie, suplementy), ale też szerzej: medytacje i nauka, nauka potrzebna do pracy, nauka zupełnie nieprzydatnych informacji, które jednak cieszą, ćwiczenia na platformie Lumocity (która niestety nie sponsoruje tego wpisu) i nauka języków obcych, które mają alfabety inne niż łaciński. Teraz uczę się hebrajskiego i rosyjskiego, kiedy je opanuję zabiorę się za chiński i sanskryt. Kiedyś w ramach pracy nad mózgiem nauczyłam się wyszywać, szydełkować, robić na drutach i filcować, bo mam cztery lewe ręce i te prace były dla mnie bardzo trudne. Zostałam przy igłowym filcowaniu, ponieważ daje mi poczucie odpoczynku. Tak samo jak oglądanie filmów, a jeśli seriali, to tych mini. I czytanie książek. A gdy moi pacjenci mają gorszy czas, co oznacza, że po pracy jestem bardziej zmęczona, pozwalam sobie na godzinę z shortsami, tyle że to shortsy ze stand upem, żeby się śmiać i odreagować... 

Bo wszystko jest dla ludzi. Kwestia to zdroworozsądkowo z owego wszystkiego korzystać i znaleźć równowagę między przyjemnością, a satysfakcją.