Coraz częściej w moim gabinecie pojawiają się osoby
narzekające na niemoc. Niemoc życiową, niemoc zawodową, niemoc twórczą.
Chciałyby bardzo dużo ale… nie są w stanie. Co chwila potykają się o różnego
rodzaju przeszkody. Często się podnoszą i idą dalej, ale jeszcze częściej tkwią
w jednym miejscu. Coś co 20 lat temu zajmowało pół dnia, teraz zajmuje tydzień.
Czy można temu przeciwdziałać? Jak wyjść z zaklętego kręgu niemocy i zacząć
działać zgodnie ze swoimi marzeniami, a czasem zwykłymi, codziennymi
obowiązkami?
Poniższą listę znalazłam u Leo Babauty. Mam nadzieję, że
będzie przydatna.
1.
Dystrakcje. Każdy ma problem z dystrakcjami i
każdy w jakiś sposób i na jakiś czas się im poddaje. Jedynym sposobem, żeby
sobie z nimi poradzić, jest pozbycie się ich. Zrób zakładki ze wszystkich stron,
które masz otwarte, zamknij przeglądarkę, wyłącz wszystkie inne programy na
komputerze, wyłącz telefon – otwórz tylko ten program, który jest ci potrzebny
do pracy. Nic więcej. Nastaw budzik na pięć minut. Zacznij pracę. Gdy zadzwoni –
pogratuluj sobie, pozwól na tę małą dystrakcję i znowu nastaw budzik na pięć
minut. Wróć do pracy. Gdy budzik zadzwoni – pogratuluj sobie, że przez cały ten
czas pracowałaś bez żadnego rozproszenia. Znowu nastaw budzik – możesz spróbować
10 minut. Po paru dniach możesz spróbować 15 minut… Powoli wydłużaj czas aż
dojdziesz do 50 minut. Wtedy oprócz tego, że sobie pogratulujesz – wstań,
przejdź się, przeciągnij, popatrz za okno. I po pięciu minutach wróć znowu do
pracy.
2.
Fantazjowanie o tym, jak miło, łatwo i
przyjemnie będzie robić to, co planujesz. W rzeczywistości to wcale nie jest
łatwe – to ciężka praca. Takie fantazjowanie pojawia się dlatego, że kiedy
stajemy twarzą w twarz z rzeczywistością, ona nigdy nie jest taka jak ją sobie
wyobrażaliśmy. Warto więc na bieżąco przypominać sobie, że fantazje nie
odzwierciedlają stanu faktycznego. Następnie doświadcz tego, co jest tu i
teraz, doświadcz tego co widzisz, słyszysz, czujesz, odczuwasz, dotykasz,
myślisz… bądź wdzięczna, zę jesteś tu i teraz, dokładnie w tym momencie.
3.
Strach przed porażką. Tak, porażka nie jest
przyjemna, ale czy można być w czymś naprawdę dobrym jeśli się tego nie
próbuje, albo nie praktykuje wystarczająco często? Wystarczająco często czyli
codziennie, głęboko, na 100% i przed długi czas. Niestety nie jest to łatwe.
Dlatego warto sobie ten czas jakoś umilać. Można się powygłupiać. Można napisać
parę durnowatych zdań, zrobić slajd z gołą pupą, narysować jeszcze bardziej
absurdalną wersję Monster High… Nie zawsze musimy być poważni. Czasem żart z
samego siebie, z tego co się robi pozwala złapać oddech… a jednocześnie jest
formą ćwiczenia. Bądź jak dziecko, odkrywaj radość w samym procesie nie zajmując
się jego efektem końcowym. Nie malowaliśmy palcami, by stworzyć wielkopomne
dzieło, ale by się dobrze bawić!
4.
Dyskomfort związany z trudnościami i chaosem.
Nie jest przyjemnie i wygodnie pracować nad czymś, co z początku jest jednym
wielkim chaosem. Jedynym sposobem, jaki udało mi się do tej pory opracować, to
bycie z tym poczuciem dyskomfortu. Siedzę przez chwilę i nie robię nic innego
niż pełne odczuwanie tego, co akurat odczuwam. Daję sobie przyzwolenie na
narzekanie, na myśli o porzuceniu tego co mam zrobić. I siedzę. Po jakimś
czasie uświadamiam sobie, że to w zasadzie nie jest aż takie straszne. I wtedy
zabieram się za to, co mam do zrobienia. Często wciąż odczuwając dyskomfort.
Robię to, co jest dla mnie ważne.
część druga w piątek