Ostatni raz byłam na wakacjach w maju ubiegłego roku. I były to bardzo nieudane wakacje. Ścigały mnie polskie sprawy, choć prosiłam, żeby nie ścigały. Nawet w miarę ciepłe już morze mnie wtedy nie ukoiło. Ale na szczęście mieszkam na wsi. Dzięki temu mam posmak wakacji na codzień. Mogę biegać rano na bosaka po rosie. Mogę podziwiać zamglone pola o wschodzie słońca. Mogę leżeć w południe na mojej ogrodowej sofie i słuchać jak pracują pszczoły. Wieczorem mogę upajać się zapachem maciejki, a w nocy podziwiać Drogę Mleczną, którą świetnie tu u mnie widać.
Ziemia uziemia. Daje poczucie gruntu pod nogami. Ziemia odczuwana przez skórę stóp, a nie podeszwy butów, dodaje pewności siebie i mocniejszego w sobie osadzenia. Leżenie na trawie i wsłuchanie się grasujące w niej owady pozwala wrócić do naturalnego stanu bycia jednym z przyrodą. I to jest kojące. Niezwykle kojące.
Ale praca psychologa i terapeuty jest niezwykle wyczerpująca. I nawet ta wspaniała ziemia nie jest w stanie w pełni regenerować mojego organizmu. Dlatego czas na wakacje. Wakacje trochę przewrotne, o czym wie każdy, kto pracuje na swoim - wakacje pracujące. Ale za to w innym miejscu, w innym powietrzu, w innym słońcu, w innym jedzeniu. To pozwala naładować akumulatory. I morze... jestem morskim człowiekiem. Morze daje mi energię, jakiej nic innego mi nie daje. Morze mnie regeneruje, regeneruje każdą komórkę mojego ciała. Ciepłe morze. Ciepły piasek. Jasne światło.
Tak więc od 31 sierpnia do 30 września nie będę odbierać telefonu, ani smsów. Odpoczywając poza granicami UE będę dostępna na whats appie, signalu, telegramie, vibarze, mesengerze i mailu.
Proszę o tym pamiętać, jeśli ktoś będzie chciał w tym czasie się ze mną skomunikować :) Dziękuję!