wtorek, 22 września 2015

Martwiąc się tym, czego nie robimy



Każdemu z nas, zdarza się myśleć o tym, czego nie robimy. 

Czujemy się winni, że nie robimy więcej. Martwimy się, że nie jesteśmy tak produktywni jak moglibyśmy. Obwiniamy się o prokrastynację.

Czujemy się winni, że nie ćwiczymy więcej, nie jemy odpowiednio, nie czytamy ile trzeba, nie mamy lepszych ciał.

Martwimy się, że powinniśmy robić coś lepszego, coś naprawdę wspaniałego, że powinniśmy robić te rzeczy, które wspaniali ludzi oglądani w telewizji lub Internecie robią. 

Martwimy się o to, co będziemy robić później, dokąd zmierzamy.
Martwimy się o cele, których nie osiągamy, albo których moglibyśmy nie osiągnąć. Czujemy się winni, że tyle razy nam się nie udało z tymi celami albo z nawykami. 

Martwimy się o to, co robią inni ludzie, ci obecni w tzw. mediach społecznych, ci, których zdjęcia na instagramie czy facebooku wyglądają dużo piękniej niż nasze życie. 

Czujemy się winni, że nie pracujemy nad osiąganiem doskonałości. Że nie jesteśmy doskonali właśnie teraz. 

I to jest w zasadzie zupełnie naturalne, że tak się czujemy. Każdy z nas to czasami czuje. Ja sam czułem to już kilkanaście razy tego poranka. 

Ale jest też inna droga. 

Błędne przekonanie na temat tego, czego nie robisz

Można sobie wyobrazić, że gdzieś w równoległym wszechświecie istnieje taka wersja nas, która wiedzie idealne życie. Jest idealnie produktywna (zero prokrastynacji!), nie rozprasza się, osiąga wszystkie cele. W tym samy czasie dużo podróżuje, ma niesamowite przygody, dzieli życie z cudownymi przyjaciółmi i wspaniałym partnerem. Uczy się różnego rodzaju umiejętności, czyta, zapamiętuje fakty na różne, ciekawe tematy. No i ma doskonałe ciało, oczywiście. 

To alternatywne ja niestety nie istnieje. I nigdy istnieć nie będzie. 

Wszystko co mamy, to to nasze zwyczajne ja. Na nie właśnie jesteśmy skazani. 

Może warto więc, wykorzystać to co mamy, najlepiej jak można. Popatrz na siebie taką jaka jesteś i powiedz: „Halo, jesteś ok.! W niektórych obszarach jesteś niesamowita i piękna. W innych masz pewne skazy. Tacy właśnie są ludzie. Tak czy inaczej, jesteś wystarczająco dobra. A, przy okazji, kocham cię, wiesz!”

Nie ma idealnej wersji ciebie, ani twojego życia. Nie ma żadnej idealnej rzeczy, którą miałabyś teraz robić. Nie ma idealnego zdania, która miałabyś dzisiaj wypowiedzieć. 

Jest dokładnie to, co jest w tym momencie… łącznie z twoim niezadowoleniem związanym z tym momentem, z tobą samą (i z innymi ludźmi). To niezadowolenie jest częścią tej chwili.
Możemy więc być niezadowoleni  z chwili, w której żyjemy, ale możemy też praktykować zadowolenie. 

Zadowolenie i docenienie tej chwili

To jest właśnie ta inna droga. To prosta (choć nie łatwa) praktyka:

1.       Zatrzymaj się, zauważ co takie zmartwiło cię w temacie nie-robienia. Zanotuj uczucie niezadowolenia z siebie i tego momentu.
2.       Zaakceptuj to uczucie niezadowolenia jako część ciebie, pozwól sobie je odczuwać. Doświadcz odczuć w swoim ciele związanych z tym uczuciem.
3.       Przenieś swoją uwagę na chwilę obecną: co teraz robisz? Bądź w pełni obecna, zauważaj wszystkie odczucia w ciele i wszystko to co w danej chwili robisz.
4.       Zobacz, że ten moment, ta chwila zupełnie wystarcza. Nie musi być inna, nie musi być lepsza. Jest wspaniała, na swój sposób. I taka sama jesteś ty.

To jest praktyka. I nie jest to coś, w czym kiedykolwiek będziesz doskonała. Będziesz to sobie przypominać i zapominać, przypominać i zapominać… I to jest właśnie frajda. 

Ten wpis jest takim samym przypomnieniem dla mnie, jak dla każdego, komu może się przydać.
Niech ta chwila, i każda następna, będzie pełnią wystarczalności dla ciebie. 


Leo Babauta